Siadywała zawsze w tym samym fotelu, wytartym przez lata,obitym zielonym pluszem, w który można się było tak wygodnie wtulić. Duże miękkie i stabilne poręcze
pokryte były plamami na tle zieleni. Te pierwsze, najstarsze, białe i duże, to ślady po plamach mleka. Była wtedy niemowlęciem. Ręce matki podającej butelkę
pachniały różami, słyszałą słowa znane, szeptanej kołysanki. Było tak bezpiecznie, cicho i dobrze jakby nigdy nic złego nie mogło się stać. Wtedy musiała pić mleko
i zawsze już jego smak kojarzył się z fotelem. Pewnego razu mleko nie smakowało tak jak zawsze i wytrąciła matce butelkę. I stąd wzięły się plamy mleka na fotelu.
Rodzice, choć niezadowoleni z pierwszych objawów nieposłuszeństwa córki, byli jednak pełni podziwu, że jest kuż tak silna. " Ma charakter"- mówili " Nie da sobą rzą-
dzić". Tę opowieść słyszała tyle razy , że musiała w to uwierzyć.A plamy po mleku były dowodem na jej prawdziwość.
Kiedy podrosłą już na tyle, by móc samodzielnie wdrapać się na fotel, babcia czytałą jej bajki - o Królewnie Śnieżce, Czerwonym Kapturku. Nie lubiła tylko baśni o
Dziewczynce z zapałkami, która nie miała szczęśliwego zakończenia. Często też rysowała bohomazy, tworzone z rozmachem i nie przedstawiające niczego konkret-
nego, rodzice oprawili w ramki i powiesili na ścianie. A stary fotel zachował ślady tej twórczości w postaci kilku rys jej ulubionej zółtej kredki.
Potem był czas przedszkola i pierwszych lat szkolnych. Fotel stał się miejscem gdzie siadała, czytając elementarz. Mama zaplatała jej długie jasne włosy w warkocz,
który związywała zieloną wstążką i fotel przywodził jej odtąd na myśl pierwsze koślawe litery i krótkie lecz samodzielnie pisane zdania.
Aż nadszedł czas, gdy wreszcie jej nogi dosięgały podłogi, gdy siadała w fotelu. Zieloną wstążkę zastąpiły fatałaszki nastolatki, ale wtedy jej ukochany mebel był
częściej świadkiem płączu niż śmiechu. Płakała gdy ktoś ją skrzywdził, gdy życie bolało bardziej niż złamana na lodowisku ręka. Opłakiwała pierwszą niespełnioną
miłość, a także kilka kolejnych, mniej ważnych, oraz trudnościz przyswojeniem sobie tabliczki mnożenia. Fotel nosił więc ślady łeż i choć nie było ich widać, wiedziała,
że tam są. Wtedy zaczęła pisać pamiętnik i na zielonym pluszu pojawiły się plamy atramentu.
Nadeszły dni, gdy poplamiła miękkie obicie pudrem i szminką. Wkraczała w dorosłość. Zaczęły się długie goziny ślęczenia nad książkami, chłonięcia wiedzy i popi-
jania jej mocną kawą, która także zostawiła ślady na fotelu.Stary sprzęt i to zniósł z godnością. Nie stracił nic na wygodzie, choć był już trochę podniszczony. Mimo to
polubił go ktoś jeszcze. Młoda dziewczyna przeżywała dni radości. Odtą byli nierozłączni, na fotelu siadali już dwoje. Stary mebel słyszał wspólne plany, obietnice
i słodkie wyznania, zapewnienia i pocałunki. Cdy nadszedł czas założenia własnego domu, zdecydowała się zabrać go ze sobą. " Ależ córeczko to przecież tylko sta-
ry niepotrzeby grat" - słyszała, lecz była nieugięta. Fotel powędrowałw świat za młodą parą. I choć bywało lepiej lub gorzej, ona byłą szczęśliwą.
Tak minęło kilka lat i wreszcie przyszedł znów czas radosnych uniesień i pierwszych rozkosznych zdumień. Fotel słyszał płacz dzieci i odgłos ich pierwszych kro-
ków. Z biegiem dni przybywało mu też kolejnych plam - miód, czerwone wino, plastelina. Wraz z tymi śladami czyjegoś istnienia i tykania starego dębowego zegara
z kukułką z przemijaniem wschodów i zachodów słońca, wiosennych burz i śnieżnych zadymek, stary mebel przeżywał swą drugą młodość. Nagle dom opustoszał
- wybiegły z niego w dorosłość dzieci, jak ptaki wylatując z rodzinnego gniazda. Odszedł i on. Fotel nigdy już nie poczuł znanego zapachu wody po goleniu, nie usły-
szał szelestu czytanej gazety. Została tylko ona. Zielony fotel widział jej przemianę. Nie była już taka młoda, piękna jak płatek róży - zmalała, jasne włosy opruszyły się
nietopniejącym śniegiem. Wyglądała jak kiedyś jej babcia, z tym że teraz sama z rzadka czytała bajki swym wnukom. Stary sprzęt nie dziwił się tej zmianie. Był już
stary i dużo widział w sym życiu. Widział jej przygarbioną sylwetkę i zmarszczki, to, że z oczu znikły dawne młodzieńcze iskierki, siła i upór. Odgłos jej krokó stał się
cichszy i wolniejszy. Dzieci i wnuki zastąpił mruczący kot i kolorowy szlak robótek szydełkowych.
Aż pewnego dnia nie usiadła na fotelu. W domu pojawili się nowi ludzie i wypełnili go swą radością i świeżym śmiechem, a także sprzętami - były kanciaste
nowoczesne, połyskujące metalowymi elementami icwykończeniami. Zielony fotel wiedział że kończą sie jego dni, czuł swą inność i to że nie pasuje do nowego, -
pachnącego s, książklepem otoczenia. Kilka dni póżniej wyniesiono go na strych. Zaczęła się gorzka starość- odszedł na emeryturę. Nikomu nie miał tego za złe,
w swej mądrości wiedział, że tak musi być. Na strychu już byli jego dawni przyjaciele - butelka po mleku, książka z bajkami. W kącie popłakiwała zakurzona zielona
wstążka. Snuł swe opowieści pożółkły pamiętnik z jej pierwszą zasuszoną między stronicami różą, pierwszymi nadziejami i zachwytami nad życiem. Stare kartki
tchnęły młodzieńczym żarem, który kazał wierzyć w lepsze czasy.
I któregoś dnia los się odmienił. Czyjeś silne ręce zniosły fotel - staruszka ze strychu, troskliwie oczyściły i wypielęgnowały. Znikły stare zaniedbane plamy, ale
w duszy, ukrytej gdzieś między sprążynami oparcia, głęboko pod zielonym pluszem, tkwią wspomnienia, jak najdroższy skarb - echo dobrych , choć minionych dni.
Autorem tekstu, który powstał kilkanaście lat temu jest moja córka Aga, którym chcałem się z Wami podzielić.